
Artykuł sponsorowany
W związku z wejściem w życie 25 maja 2018 r. Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych (RODO) zmieniamy naszą Politykę Prywatności i Regulamin Portalu.
Prosimy o zapoznanie się ze zmianami. Więcej informacji na temat przetwarzania Twoich danych osobowych znajdziesz tutaj:
Zamknij oknoRezerwy Chojniczanki zrewanżowały się Gryfowi Wejherowo.
Nie tak wyobrażali sobie powrót na swój stadion piłkarze Startu Miastko. W pierwszym w tym sezonie meczu u siebie nasi czwartoligowcy przegrali aż 1:4 z Aniołami Garczegorze. Losy meczu rozstrzygnęły się już w pierwszej połowie, gdy goście wypracowali sobie przewagę trzech bramek.
Na pewno mieliśmy inne założenia na pierwszą połowę. Mieliśmy grać troszkę agresywniej. Prawda jest taka, że przeciwnik gra tak, na ile mu pozwolimy. Pozwoliliśmy na zbyt dużo. Były zupełnie inne założenia. Przeciwnik wykorzystał naszą może nie nieudolność, ale brak zdecydowania, brak agresywności - takiej, jakiej sobie życzyliśmy i zakładaliśmy przed meczem. I to się skończyło, niestety, trzybramkowym prowadzeniem gości do przerwy.
Bartłomiej Borowicz
Mówi Weekend FM trener Startu Bartłomiej Borowicz.
W drugiej połowie nadzieje wróciły, gdy w ciągu kilku minut bramkę dla Startu zdobył Bartłomiej Szwajczewski, a jeden z zawodników gości zobaczył czerwoną kartkę za dwie żółte. Zamiast gola kontaktowego, w końcówce padła jednak czwarta bramka dla gości.
Dla Startu była to szósta porażka z rzędu, natomiast szóstą wygraną w tym sezonie zanotowały rezerwy Chojniczanki. Zrewanżowały się Gryfowi Wejherowo za porażkę w finale wojewódzkiego Pucharu Polski i wygrały na wyjeździe 2:1. Jedna bramka była samobójcza, natomiast trafienie na wagę trzech punktów zaliczył w doliczonym czasie gry Jakub Goliński.
Słuchaj w: